Katedra prawosławna pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy we Wrocławiu

photo

III Niedziela Wielkiego Postu

lektor Gabriel Masalski, 11.03.2018

10 i 11 marca we wrocławskiej katedrze, Jego Ekscelencja Najprzewielebniejszy Jerzy Arcybiskup Wrocławski i Szczeciński przewodniczył nabożeństwom III Niedzieli Wielkiego Postu. W sobotę władyka Jerzy, w asyście duchowieństwa katedry, przewodniczył nabożeństwu Całonocnego Czuwania. Pod koniec Jutrzni dokonał uroczystego wyniesienia Świętego Krzyża na środek świątyni. W niedzielę abp Jerzy celebrował główną Boską Liturgię św. Bazylego Wielkiego. Tego samego dnia wieczorem przewodniczył nabożeństwu wieczerni połączonym z czytaniem akatystu ku czci Życiodajnego Krzyża.

Kazanie Jego Ekscelencji Najprzewielebniejszego Jerzego Arcybiskupa Wrocławskiego i Szczecińskiego w III niedzielę Wielkiego Postu

“W imię Ojca i Syna i św. Ducha,

Umiłowani w Chrystusie Bracia i Siostry!

W trzecią niedzielę Wielkiego Postu Cerkiew postanowiła w sposób szczególny czcić Krzyż Pański. Ta niedziela nazywa się niedzielą oddawania pokłonu Krzyżowi Pańskiemu. Trzy razy w roku wynosimy Krzyż na środek świątyni. W święto Podwyższenia Krzyża Pańskiego, które symbolicznie nawiązuje do Wielkiego Tygodnia, dlatego też Ewangelia w ten dzień jest ewangelią wielkopiątkową, Ewangelią o Męce Pańskiej i śmierci na Krzyżu. Drugi raz wynosimy Krzyż latem na początku postu przed świętem Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy. A trzeci raz Krzyż wynosimy w okresie Wielkiego Postu, natomiast Ewangelia, którą słyszeliśmy opowiada o naszym życiowym krzyżu. O naszym krzyżu, który odnajduje swój sens i swoje znaczenie tylko w Krzyżu Pańskim. Krzyż był zawsze narzędziem najbardziej pogardliwej śmierci do momentu, kiedy został na nim ukrzyżowany Jezus Chrystus. Umiera On na Krzyżu jako ten, Który nie mając w sobie żadnej winy, ponosi taką odpowiedzialność jak najwięksi winowajcy i sprawcy. Bowiem na krzyżu wieszano tych, którzy dopuścili się najgorszych przestępstw i zbrodni. I taką właśnie śmiercią umiera Stwórca całego świata. Krzyż ma w sobie pionowy i poziomy wymiar, horyzontalny i wertykalny. Horyzontalny to ten, który pokazuje nam, że zawsze w swoim życiu mamy odniesienie do niebios, a wertykalny to odnoszący się do naszych międzyludzkich relacji. Wszystko to potyka się w Jezusie Chrystusie. Krzyż ponadto nazywany jest również narzędziem cierpienia i symbolem prawdy, bo na Krzyżu objawiła się Prawda.

Bracia i siostry! Czym jest krzyż w naszym życiu i dlaczego tak konieczne jest jego niesienie? Ten, kto chce iść za mną - mówi Chrystus w dzisiejszej Ewangelii - niech weźmie Krzyż swój i podąża za mną. Często staramy się znaleźć definicję dla krzyża naszego życia. Czym jest ten nasz życiowy Krzyż, który w naszym życiu często wydaje się dla nas za ciężki, niesprawiedliwy i niewspółmierny do naszych sił. Otóż, spoglądając na całą naukę Ojców naszej Cerkwi widzimy, że krzyżem w naszym życiu jest to, na co nie mamy wpływu. Krzyżem jest również to, czego nie możemy się pozbyć. Krzyżem również jest to, o co szczególnie nie zabiegaliśmy w naszym życiu. Krzyżem, krótko mówiąc, jest to co doskwiera nam, to czego chcielibyśmy się pozbyć, to co nam przeszkadza w życiu. To jest ten krzyż naszego życia, który powinniśmy i musimy dźwigać, jeżeli chcemy iść za Jezusem Chrystusem.

Dlaczego Bóg wybiera dla nas taką drogę? Drogę krzyżową. Po pierwsze dlatego, że Sam przeszedł przez Krzyż i Sam pokazał nam jak ciężki, ale również jak bardzo zbawienny jest Krzyż Chrystusowy. Ojcowie Cerkwi mówią, że nikt z nas nie jest w stanie wyobrazić sobie ciężaru Krzyża, który przyjął na siebie Jezus Chrystus. Wynika to z tego, że nie popełnił On żadnego zła, nie był w niczym winy i nie musiał brać tego Krzyża. Przyjął go jednak dobrowolnie. Różnica pomiędzy Krzyżem Pańskim i naszym krzyżem życiowym tkwi w tym, że Jego Krzyż był Krzyżem dobrowolnym, natomiast my nie mamy wpływu na to, jaki Bóg przygotował dla nas krzyż w naszym życiu. I dlatego ciężar i znaczenie Jego Krzyża są niewspółmiernie większe od naszego małego krzyża. Wynikające z krzyża cierpienie jest dla nas potrzebny, ponieważ tylko w cierpieniu człowiek zrzuca z siebie maskę. Wtedy, gdy dotyka go cierpienie uzewnętrznia się jego prawdziwe człowieczeństwo. Możemy pochylić się nad każdym naszym cierpieniem, mniejszym, większym, żeby się przekonać, że tak właśnie jest. Grypa, każda zwykła choroba pokazuje nam nasze człowieczeństwo poprzez brak naszej cierpliwości, poprzez to, że przestajemy dbać o swój zewnętrzy, fasadowy wygląd, często zamykamy się w domu i zostajemy sami ze swoją chorobą, Nie pokazujemy się innym ludziom, żeby nie zobaczyli nas jak naprawę wyglądamy w cierpieniu i chorobie. To taki prosty przykład tego, jak bardzo często staramy się być ludźmi fasadowymi, na zewnątrz pokazującymi się inaczej niż w istocie jesteśmy. I to cierpienie w naszym życiu, im większe i im bardziej świadome, pokazuje nam właśnie nasze człowieczeństwo, prawdziwe nie tylko względem innego człowieka, ale również względem nas samych. Cierpienie jest również potrzebne dla nas, ponieważ w cierpieniu sprawdza się prawdziwe chrześcijaństwo. Chrześcijaństwa nie ma bez krzyża. Kto chce być zbawionym, musi zgubić swoją duszę – tak mówi dzisiejsza ewangelia. Jak to zgubić swoją duszę? To znaczy wyrzec się swojego sposobu myślenia i postrzegania tego świata, a tym sam zdobyć duszę dla Królestwa Bożego. A to dlatego, że na przykład lekko jest być chrześcijaninem, lekko jest być prawosławnym, tam gdzie sprzyjają ku temu warunki. Ten krzyż w naszym życiu polega na pełnym posłuszeństwie woli Bożej, ażeby człowiek nie walczył z miejscem, czasem i okolicznościami, w których przyszło mu się żyć. To jest trudne, tym bardziej, że prawie zawsze dola innego człowieka wydaje się był lepsza, lżejsza, prostsza. Z niesieniem krzyża wiąże się również bardzo wielki grzech i pokusa narzekania na ten krzyż. I my też często narzekamy na nasz życiowy krzyż. Dlaczego jest to tak bardzo ciężki grzech? Dlatego że to ani okoliczności, ani ludzie, czyli środowisko, w którym żyjemy, nie są źródłem naszego krzyża. Tym źródłem jest Sam Bóg, Który widząc nasze uwarunkowania duchowe, stan psychosomatyczny, zsyła nam właściwy i stosowny krzyż, taki akurat dla nas. I to narzekanie na nasz krzyż jest w istocie narzekaniem na Samego Boga, Który objawiając swoją miłość i zsyłając nam krzyż zbawienny chce abyśmy, dzięki niemu, otrzymali Królestwo Boże.

Obecność Krzyż Pańskiego w świątyni na półmetku Wielkiego Postu jest dla nas potrzebna jako wsparcie, jako źródło, które ma umocnić nasze osłabłe siły. Krzyż ten jest źródłem wszelkiej mądrości. Krzyż ten niewidzialnie, ale odczuwalnie, jest źródłem ogromnego wewnętrznego pocieszenia, ponieważ zwiastuje on Zmartwychwstanie, bo po Krzyżu zawsze jest Pascha. I dlatego ten Krzyż wynosimy w połowie wielkiego postu, aby nabrać nowych sił i abyśmy widzieli, że już szybko nadchodzi dzień radości, otuchy, dzień Paschy Chrystusowej. Na koniec tych naszych krótkich rozważań warto pamiętać, że krzyż w naszym życiu jest zawsze odpowiedni do miary naszych sił. Bóg nie jest niesprawiedliwy i nie daje człowiekowi większego krzyża, niż może on udźwignąć. Kiedy krzyż staje się nam lekki? W ewangelii czytamy, że brzemię Chrystusowe jest lekkie. Kiedy to brzemię jest lekkie? Wtedy, kiedy człowiek przestaje sam oceniać własne siły, bo tu tkwi największy jego błąd. „Ja” nie dam rady! On jest dla mnie za ciężki! Wszędzie gdzieś w ukryciu jest to ciągłe, biedne i nieszczęsne nasze „ja”. To „ja” oceniam, że ten krzyż jest za ciężki. To „ja” jestem wyrocznią jego ciężaru. To „ja” pokierowałbym inaczej swoje życie. Wysłałbym siebie w inne miejsce, określiłbym dla siebie inny czas, urodziłbym się w innej epoce. Żyłbym w innej rodzinie, w innej parafii, w innej diecezji. To wszystko ma gdzieś tam w zanadrzu tylko moją, egoistyczną ocenę. I to właśnie wtedy ten krzyż staje się dla nas tak bardzo ciężki.

Warto w tym miejscu przytoczyć, może znaną dla nas, ale bardzo pouczającą opowieść z historii wymownych objawień Bożych dotyczących życiowego krzyża. Był kiedyś człowiek, który wciąż narzekał na ciężar swojego krzyża i Bóg przeniósł go w cudowny sposób, czy to we śnie czy na jawie, do miejsca, gdzie było bardzo dużo różnych krzyży: złotych, zdobionych, pełnych bogactwa, krzyży metalowych, z brązu, drewnianych, ogólnie przeróżnych krzyży i to różnej wielkości. I zwrócił się do niego Bóg: wybierz sobie krzyż, który chciałbyś nieść w swoim życiu. Znalazł on, gdzieś tam daleko, drewniany krzyż, malutki i lekki. I mówi do Boga: ten krzyż chcę nieść w swoim życiu. Bóg mu odpowiedział: weź ten krzyż, bo to jest właśnie ten krzyż, na który do tej pory narzekałeś. To był i jest twój krzyż. Dlatego Bracia i Siostry nie wolno w ludzkich parametrach oceniać tego, czy czyjś krzyż jest lekki, czy może mniejszy, bowiem też i odporność duchowa człowieka, i jego duchowo-cielesne predyspozycje są u każdego z nas inne. I cel Boży jest inny, chociaż w istocie końcem tego celu jest nasze wieczne dobro i zbawienie. Dlatego postarajmy się, kłaniając się Krzyżowi Pańskiemu znaleźć w nim siłę i pamiętać, że Krzyż Chrystusa był najcięższy i On bierze na siebie także i nasze krzyże, nasze grzechy, i pomaga nam je nieść zwłaszcza wtedy, gdy przyjmujemy z pokorą i w posłuszeństwie woli Bożej to, co Bóg przygotował dla naszego życia i to co Cerkiew prawosławna nazywa naszym Krzyżem duchowym.

Amen!”

Zdjęcia: Gabriel Masalski, Mikołaj Szczur

Cofnij