Święto parafialne w cywilno-wojskowej Parafii śww. Cyryla i Metodego we Wrocławiu

ks. Eugeniusz Bójko, ks. Grzegorz Cebuski, 26.05.2020

24 maja cywilno-wojskowa Parafia śww. Cyryla i Metodego we Wrocławiu, obchodziła swoje święto patronalne. Uroczystościom przewodniczył Ordynariusz diecezji abp Jerzy. Hierarsze asystowali proboszcz ks. mitrat Eugeniusz Bójko, ks. mitrat Eugeniusz Cebulski, ks. mitrat Konstanty Marczyk, ks. mitrat Piotr Sokołowski, ks. Genadiusz Sahaidak oraz protodiakon Mieczysław Oleśniewicz.

U wejścia do świątyni, licznie zgromadzone dzieci, wraz ze starostą parafii ppłk Edwardem Dziewońskim, powitali Arcypasterza, którego następnie proboszcz parafii ks. mitrat płk rez. dr Eugeniusz Bójko, poprosił o przewodniczenie świątecznej Liturgii dla zgromadzonych wiernych, jak i w intencji nieobecnych z powodu trwającej epidemii.

Podczas Małego Wejścia, zgodnie z decyzją Soboru Biskupów, Abp Jerzy nagrodził ks. Grzegorza Cebulskiego prawem noszenia krzyża z ozdobami.

W trakcie nabożeństwa zabrzmiały czytania z Dziejów Apostolskich, Dz 16, 16-34:

“A gdyśmy szli na modlitwę, zdarzyło się, że spotkała nas pewna dziewczyna, która miała ducha wieszczego, a która przez swoje wróżby przynosiła wielki zysk panom swoim. Ta, idąc za Pawłem i za nami, wołała mówiąc: Ci ludzie są sługami Boga Najwyższego i zwiastują wam drogę zbawienia. A to czyniła przez wiele dni. Wreszcie Paweł znękany, zwrócił się do ducha i rzekł: Rozkazuję ci w imieniu Jezusa Chrystusa, żebyś z niej wyszedł. I w tej chwili wyszedł. A gdy jej panowie ujrzeli, że przepadła nadzieja na ich zysk, pochwycili Pawła i Sylasa, zawlekli ich na rynek przed urzędników. I stawiwszy ich przed pretorów, rzekli: Ci oto ludzie, którzy są Żydami, zakłócają spokój w naszym mieście  i głoszą obyczaje, których nie wolno nam, jako Rzymianom, przyjmować ani zachowywać. Wraz z nimi wystąpił też przeciwko nim tłum, a pretorzy, zdarłszy z nich szaty, kazali ich siec rózgami; a gdy im wiele razów zadali, wrzucili ich do więzienia i nakazali stróżowi więziennemu, aby ich bacznie strzegł. Ten, otrzymawszy taki rozkaz, wtrącił ich do wewnętrznego lochu, a nogi ich zakuł w dyby. A około północy Paweł i Sylas modlili się i śpiewem wielbili Boga, więźniowie zaś przysłuchiwali się im. Nagle powstało wielkie trzęsienie ziemi, tak że się zachwiały fundamenty więzienia i natychmiast otworzyły się wszystkie drzwi, a więzy wszystkich się rozwiązały. A gdy się przebudził stróż więzienny i ujrzał otwarte drzwi więzienia, dobył miecza i chciał się zabić, sądząc, że więźniowie uciekli. Lecz Paweł odezwał się donośnym głosem, mówiąc: Nie czyń sobie nic złego, bo jesteśmy tu wszyscy.  Zażądał wtedy światła, wbiegł do środka i drżąc cały, przypadł do nóg Pawła i Sylasa, i wyprowadziwszy ich na zewnątrz, rzekł: Panowie, co mam czynić, abym był zbawiony? A oni rzekli: Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony, ty i twój dom. I głosili Słowo Pańskie jemu i wszystkim, którzy byli w jego domu. Tejże godziny w nocy zabrał ich ze sobą, obmył ich rany, i zaraz został ochrzczony on i wszyscy jego domownicy. I wprowadził ich do swego domu, zastawił stół i weselił się wraz z całym swoim domem, że uwierzył w Boga.”  

oraz czytanie Świętej Ewangelii wg Świętego Apostoła i Ewangelisty Jana, J 9, 1-38:

“W owym czasie przechodząc, ujrzał człowieka ślepego od urodzenia. I zapytali go uczniowie jego, mówiąc: Mistrzu, kto zgrzeszył, on czy rodzice jego, że się ślepym urodził? Odpowiedział Jezus: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, lecz aby się na nim objawiły dzieła Boże. Musimy wykonywać dzieła tego, który mnie posłał, póki dzień jest; nadchodzi noc, gdy nikt nie będzie mógł działać. Póki jestem na świecie, jestem światłością świata. Po tych słowach splunął na ziemię i ze śliny uczynił błoto, i to błoto nałożył na oczy ślepego. I rzekł do niego: Idź i obmyj się w sadzawce Syloe (to znaczy Posłany). Odszedł tedy i obmył się, i wrócił z odzyskanym wzrokiem.  A sąsiedzi i ci, którzy go przedtem widywali jako żebraka, mówili: Czyż to nie ten, który siadywał żebrząc?  Jedni mówili: To jest on, a inni mówili: Nie, ale jest do niego podobny. On zaś rzekł: To ja.  Mówili tedy do niego: Jak więc otworzyły się oczy twoje?  A on odpowiadając, rzekł: Człowiek, którego zwą Jezusem, uczynił błoto i pomazał oczy moje, i rzekł mi: Idź do sadzawki Syloe i obmyj się; poszedłem więc, a obmywszy się, przejrzałem. Rzekli do niego: Gdzież On jest? Odpowiedział: Nie wiem. Poprowadzili wówczas tego, który przedtem był ślepy, do faryzeuszów.  A był właśnie sabat w tym dniu, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył oczy jego. Pytali go więc również faryzeusze, w jaki sposób przejrzał. A on im rzekł: Nałożył błota na oczy moje, i obmyłem się, i widzę. Na to niektórzy faryzeusze rzekli: Człowiek ten nie jest z Boga, bo nie przestrzega sabatu; inni natomiast mówili: Jakże może człowiek grzeszny dokonywać takich cudów? I nastąpił rozłam wśród nich. Rzekli tedy znów do ślepego: Co sądzisz o nim, skoro otworzył oczy twoje? A on odpowiedział: To prorok. Żydzi jednak nie chcieli wierzyć, że był ślepy i przejrzał, dopóki nie przywołali rodziców tego, który przejrzał.  I zapytali ich, mówiąc: Czy to jest syn wasz, o którym mówiliście, że się ślepym narodził? Jakże więc teraz widzi. A odpowiadając rodzice jego, rzekli: Wiemy, że to jest syn nasz i że się ślepym urodził; lecz jakim sposobem teraz widzi, nie wiemy, albo kto otworzył oczy jego, także nie wiemy; jest dorosły, pytajcie go, niech sam o sobie powie. Tak mówili rodzice jego, bo się bali Żydów; albowiem Żydzi już postanowili między sobą wyłączyć z synagogi każdego, kto wyzna, że On jest Chrystusem. Dlatego rodzice jego mówili: Jest dorosły, jego zapytajcie. Przywołali więc ponownie człowieka, który był ślepy, i rzekli do niego: Oddaj chwałę Bogu; my wiemy, że człowiek ten jest grzeszny. A on odpowiedział: Czy jest grzeszny, nie wiem: to jedno wiem, że byłem ślepy, a teraz widzę.  Rzekli więc do niego: Cóż ci uczynił? Jakże otworzył oczy twoje? Odpowiedział im: Już wam powiedziałem, a nie słuchaliście; co jeszcze chcecie słyszeć? Czy i wy chcecie zostać uczniami jego? Złorzeczyli mu więc, mówiąc: Ty jesteś uczniem jego, ale my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg mówił do Mojżesza, lecz skąd Ten pochodzi, nie wiemy. Odpowiadając ów człowiek, rzekł do nich: To rzecz dziwna, że nie wiecie, skąd On jest, a przecież otworzył oczy moje.  Wiemy, że Bóg grzeszników nie wysłuchuje, ale tego, kto jest bogobojny i pełni wolę jego, wysłuchuje. Odkąd świat światem, nie słyszano, żeby ktoś otworzył oczy ślepo narodzonego. Gdyby ten nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić. Odpowiadając, rzekli do niego: Tyś się cały w grzechach urodził i chcesz nas uczyć? I wyrzucili go. A gdy Jezus usłyszał, że go wyrzucili, i gdy go spotkał, rzekł: Czy wierzysz w Syna Człowieczego? A on odpowiadając, rzekł: Któż to jest, Panie, bym mógł w niego uwierzyć? A Jezus rzekł do niego: Widziałeś go już, a jest nim właśnie Ten, co rozmawia z tobą. Ów rzekł: Wierzę, Panie! I złożył mu pokłon.

Po odczytaniu perykopy ewangelicznej, Arcybiskup Jerzy zwrócił się do zgromadzonych ze słowem homilii, w której przedstawił egzegezę wydarzenia związanego z uzdrowieniem ślepca:

Możemy podzielić dzisiejszą Ewangelie na trzy obszary. Pierwszy to cud uzdrowienia fizycznego i duchowego. Dopiero obmycie w sadzawce przyniosło realny i wizualny skutek. Ślepiec nie widział i nie wiedział Kto go uzdrowił, jednak wykonał zalecenia Chrystusa. Drugi obszar związany jest z przesłuchaniem ślepca przez Faryzeuszy. Smutnym jest to, iż podczas przesłuchania nikt nie ukazał choćby odrobiny radości z radości drugiego człowieka Ich celem było upokorzenie i zdyskredytowanie nie uzdrowionego a Uzdrawiającego. Będąc dorosłym, Ślepiec, dojrzale i mądrze odpowiadał na stawiane mu zarzuty. Sednem jego wypowiedzi były słowa “A może i wy chcecie być Jego uczniami”, które ukazały wielkość uczniów Chrystusa a jednocześnie włączył siebie w grono uczniów Tego, Którego jeszcze nie widział. Ujawnił tym samym bezsilność Faryzeuszy. Trzecim, jakże ważnym momentem tejże Ewangelii, jest spotkanie. Spotkanie Chrystusa ze ślepcem. To nie ślepiec szukał Chrystusa, ale to Chrystus odnalazł ślepca. Dlaczego go szukał? Ukazane jest tu najważniejsze przesłanie: cud był zrozumiały, irytacja faryzeuszy jeszcze bardziej, gdyż wiedzieli oni kim był Cudotwórca, a nie udało się im Go zdyskredytować. Dochodzi tu do momentu indywidualnego spotkania. Spotkania po wszystkim co spotkało ślepca. Po obmyciu w sadzawce, po przesłuchaniu przez faryzeuszy, po wykluczeniu go z synagogi, co automatycznie groziło wykluczeniem społecznym. Po krótkim dialogu Jezusa Chrystusa ze ślepcem, ten wyznaje mu wiarę i oddaje mu pokłon. Ewangelia ta uczy nas wiary w to, że wszystko jest możliwe, zwłaszcza gdy wszyscy dookoła uważają inaczej. Wiara w to, że wszystko ma swój sens. Powodem choroby było to, aby Boże sprawy się objawiły. I tak też się stało. Uczy nas, że można prowadzić rozmowy o Chrystusie, nie mówiąc nic można powiedzieć wiele. Ślepiec przemawia do nas poprzez ślepotę i krótkie słowa „A może i wy chcecie być Jego uczniami”. Władyka odwołał się do Tomasza, który uwierzył kiedy dotknął, gdyż samo zobaczenie było niewystarczające. Podkreślając w tym momencie wielkość ślepca, który nie widział a uwierzył. Ewangelia o ślepcu jest wypełnieniem słów Jezusa Chrystusa „Błogosławieni Ci, którzy nie widzieli a zobaczyli.”

Abp życzył, abyśmy potrafili przemawiać w milczeniu. Aby nauka Boża przemawiała przez nasze gesty, ruchy. Aby nasza zewnętrzność ukazywała nasze wnętrze.

Po zakończonej Boskiej Liturgii zostały wygłoszone przez Protodiakona życzenia i prośby wstawiennicze o Boże błogosławieństwo dla hierarchów, ojczyzny, proboszcza, duchowieństwa i zgromadzonych wiernych. W wieńczącym świąteczne zgromadzenie słowie arcybiskup Jerzy zwrócił się w języku greckim do obecnych potomków Greków Pontyjskich nawiązując do zbrodniczego ludobójstwa tej społeczności w latach 1913-1923. W tym dniu swoje święto obchodziła także społeczność wrocławskich Bułgarów, których patronami są Równi apostołom święci Cyryl i Metody.

Przybliżając wiernym dokonania św. Cyryla i Metodego Arcypasterz uwypuklił istotę i powód pozostawienia języka słowiańskiego w liturgicznym życiu poszczególnych lokalnych Cerkwi, także w Polsce. Według słów Władyki, modlitwa w tym języku towarzyszy od dziecka aż po kres życia. Dzisiejsza praca translatorska zawsze będzie niedoskonała, choć oczywiście wskazana i nieodzowna. Na świętość i leksykalną wyjątkowość tego języka, jak i „powołania” go do życia, miała wpływ duchowa formacja jego Twórców. Pokora, modlitwa, kontemplacja, roztropność, wiedza teologiczna i filozoficzna - rozłożona w obydwu Bożych sługach, równomiernie według potrzeb apostolstwa, wytoczyła potoki źródła, z którego niewyczerpanie do dziś korzystamy.

Cofnij